Poranek na wsi
Budząc się dzisiejszego poranka we Frajdzie, spokojnie weszliśmy w nowy dzień. Słońce prześwitywało przez moje okno, ptaki świergotały na drzewach za oknem, a delikatny zapach wczorajszego kominka przyjemnie pobudzał, gdy schodziłem do przytulnego pokoju gościnnego na śniadanie. Takie odświeżające poranki na wsi są zawsze ucztą dla zmysłów, jednak Frajda oferowała początek dnia bliski ideałowi.
Po obfitym śniadaniu opuściliśmy ośrodek, mijając wypasające się owce i pełne życia lasy, jadąc drogami na spotkanie z wyjątkowym mieszkańcem tych terenów. Bagniste pola po obu stronach drogi usiane były belami siana, który przynosiły na myśl rolniczą idyllę. Kontynuowaliśmy jazdę, czując się jedynymi wybrańcami, którzy mogą podziwiać to piękno, dopóki nie dotarliśmy do skrzyżowania, gdzie stojący kanał przecinał naszą zabłoconą drogę. Mogliśmy sięgnąć wzrokiem na wiele kilometrów we wszystkich czterech kierunkach, ale zdecydowaliśmy się zostawić samochód, żeby na pieszo zwiedzić nabrzeże. Grube drzewo leżało nad rzeką, zapewniając malowniczy mostek, którym przeszliśmy pełni trwogi.
Dzika natura na wyciągnięcie ręki
Następnie wjechaliśmy samochodem na obszerne pole, na którym wypasało się liczne stado dzikich koni. Było to wspaniałe widowisko, jednak my szukaliśmy jeszcze rzadszego gatunku, takiego z rogami i długą sierścią.
Kawałek drogi dalej, spotkaliśmy naszych przyjaciół skubiących trawę w oddali po lewej, a potem jeszcze kilka następnych po prawej. Próbując bliżej się im przyjrzeć, wjechaliśmy do lasu, gdzie ku naszemu zaskoczeniu znaleźliśmy całe stado szkockich krów wyżynnych wypasających się spokojnie pośród drzew. Powoli zatrzymaliśmy samochód na tyle blisko, że mogliśmy usłyszeć ich głębokie dyszenie i wysiedliśmy, by zobaczyć je w całej okazałości. Kilka wyrośniętych, dorosłych osobników pasło się przy swoich cielętach, osłoniętych cienkimi drzewami i grząską glebą. Przez dłuższą chwilę staliśmy w miejscu, obserwując, jak stado powoli przenosi się na sąsiednie pole.
Wpatrywały się w nas tępo, nieporuszone klikaniem naszych obiektywów i wścibskim wzrokiem.
Zdumieni i zadowoleni ze zdjęć, opuściliśmy las, by jeszcze raz wrócić do Frajdy, gdzie nasza gospodyni, Magda, czekała, by zaprowadzić nas na obiad.
W poszukiwaniu bielików
Przed jedzeniem przedstawiono nas lokalnemu rybakowi, który zaproponował wycieczkę po rzece, żeby fotografować dzikie orły. Otrzymaliśmy również książkę zawierającą zbliżenia na te agresywne stworzenia w akcji, gdy łapią rybę, nurkują po ofiarę oraz wychowują młode. Malutki port był pełen skrzeczących mew i zajętych rybaków, którzy rozwijali ogromne sieci z malutkich łódek. Wspaniale było zobaczyć tak sprawnie działający port, ponieważ przypomniał mi on o domu. Rozmawialiśmy z rybakami o rozwoju Stepnicy, która kiedyś była popularną lokalizacją dla przypływających ze Szczecina gości.
Z przyjemnością zjedliśmy obiad w Tawernie Panorama, sąsiadującej z portem i serwującej przepyszne dania. Budynek sięga wczesnych lat XX wieku i udekorowany jest morskimi antykami, takimi jak ogromny, starodawny strój do nurkowania i fragment starej łodzi rybackiej. Siedzieliśmy przy kominku, który zapewniał nam ciepło przed chłodną bryzą morską.
Popołudnie w winnicy Turnau
Po posiłku pojechaliśmy do miejscowości Baniewice, gdzie znajduje się 20-hektarowa, świeżo odnowiona Winnica Turnau. Po spotkaniu z właścicielem, zostaliśmy zabrani 1,5 km wgłąb pięknych, rozległych pól porośniętych winogronem. Rzędy dojrzałych owoców rosną na stromych zboczach nad spokojnym jeziorem. Otrzymaliśmy próbkę gotowego produktu i obserwowaliśmy armię pracowników zrywających owoce. Z jednego kilograma winogron można wyprodukować butelkę wina, więc przed nimi było nie lada wyzwanie, by zebrać wszystkie winogrona z pola.
Wróciliśmy do głównego budynku, który przystosowano ze starego budynku gospodarczego, gdzie mieliśmy poznać proces tworzenia wina i przejść do jego smakowania. Obaj z fascynacją słuchaliśmy, jak wygląda podróż od kiści winogrona do gotowej butelki napoju, jak również z ciekawością obejrzeliśmy fotografie z różnych okresów renowacji winnicy. Następnie posmakowaliśmy kilku z 12 rodzajów wina produkowanego na miejscu. Dwa białe ? Solaris i Riesling ? oraz dwa czerwone ? Rondo/Regent i Cabernet. Nauczono nas jak docenić pełnię smaku i aromat z kieliszka oraz ucztowaliśmy przy świeżym serze, produkowanym na farmie obok. Otrzymaliśmy nawet po butelce wina, które najbardziej nam smakowało, które popijam, jak to piszę.
Mieliśmy jeszcze chwilę czasu, by złapać widok zachodzącego słońca, gdy pojawiliśmy się w miejscu naszego noclegu obok jeziora. Jutro to już ostatni pełny dzień naszych przygód. Przyłączy się do nas po raz ostatni ekipa filmowa, gdy będziemy doświadczać najlepszego, co Pomorze Zachodnie ma do zaoferowania. Dziś był kolejny świetny, urozmaicony dzień w przepięknym zakątku Polski.