Dzika Zagroda

Chociaż opuszczenie bajkowego świata Republiki Wyobraźni wiązało się z powrotem do szarej rzeczywistości, to naturalne piękno Pomorza Zachodniego mogło szybko zapełnić tę stratę.

Po obfitym śniadaniu ruszyliśmy w drogę, tym razem kierując sie na północny wschód do Dzikiej Zagrody – wielozadaniowego ośrodka opieki nad żubrami, położonego na łącznym obszarze 21 hektarów, pośród lasów. Jest to organizacja pozarządowa, publicznie otwarta zaledwie rok temu, która daje dach nad głową 6 z tych majestatycznych zwierząt: 5 samiczkom oraz jednemu raczej porywistemu byczkowi.

Majestatyczne zwierzęta

Głównym celem organizacji jest zwiększenie populacji żubrów na terenie Pomorza Zachodniego, dlatego też centrum zajmuje się obserwacją i opieką nad dwoma dzikimi stadami, które zamieszkują okoliczne lasy, co łącznie daje prawie 200 osobników. Ponadto, jako że od czasu do czasu jednemu z obserwatorom uda się przelotnie zobaczyć żubra w naturalnym środowisku, to Dzika Zagroda sprawuje jakby rolę centrum medialnego tego gatunku. To był mój pierwszy raz, kiedy spotkałem się z żubrem i muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że te zwierzęta są tak ogromne!

Podczas karmienia żubrów marchewkami prawie straciliśmy z Marcinem palce!

Byliśmy pod ogromnym wrażeniem, że cała obecna populacja żubrów w Europie wywodzi się z zaledwie 12 osobników. W pewnym momencie niedalekiej przeszłości wymarły nawet wszystkie wolno żyjące zwierzęta, gatunek udało się przywrócić do naturalnej egzystencji dzięki 60 zwierzętom przetrzymywanym w niewoli, z których zaledwie 12 zdolnych było do dalszego rozrodu. To podkreśla jak ważną rolę spełnia projekt prowadzony w Dzikiej Zagrodzie. Centrum zajmuje się również zwiększającą się populacją wilków w Zachodniopomorskiem, a wkrótce ma być również domem dla grupy rysiów.

Kalisz Pomorski - stolica kiszonego ogórka

Przez pewien czas zostaliśmy w Zagrodzie podglądając żubry oraz zwiedzając nowo wybudowane obiekty, takie jak wieża obserwacyjna, jednocześnie zadając dziesiątki pytań opiekunom żubrów, którzy chętnie opowiadali nam o tych fascynujących zwierzętach.

Gdy wyruszyliśmy w dalszą drogę, nasz GPS kierował nas do Kalisza Pomorskiego, gdzie głównym obiektem zainteresowania były? ogórki kiszone!

Po przyjechaniu do spokojnego i malowniczego Kalisza Pomorskiego zostaliśmy z Marcinem powitani ogromną, zieloną statuą przedstawiającą (tak, dobrze myślicie!) ogórka. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem, ale równocześnie bardzo ciekawi, jak wiele można dowiedzieć się o kiszonych warzywach.

Ogórki kiszone w jeziorze

No cóż, poza tym że żywili się nimi żołnierze podczas II wojny światowej, to nie ma nic tak wielce fascynującego w ogórkach kiszonych. Jednak nie jest to przeszkodą dla mieszkańców Kalisza, żeby co roku organizować ogromny festiwal w lipcu, na który zjeżdżają się okoliczne stacje telewizyjne, a na scenie występują znane polskie zespoły muzyczne. Wtedy też wyławia się beczki ogórków wypełnione koprem, czosnkiem, wodą i solą z tajemniczej lokacji na dnie pobliskiego jeziora, gdzie poddawane są kiśnięciu. Chociaż byłem pewien obaw przed spróbowaniem tego przysmaku, bo moje dotychczasowe doświadczenie z tego typu ogórkami było ograniczone do wyciągania ich z Big Mac?a, to muszę przyznać, że naprawdę mi posmakowały. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w moich początkowych przypuszczeniach – kuchnia polska, chociaż znacznie różni się od tego do czego przyzwyczajony byłem w Anglii, jest przepyszna. Kalisz Pomorski za swoje poświęcenie w podtrzymywaniu tradycyjnych zwyczajów otrzymał specjalne odznaczenie od Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Chociaż sam festiwal w Kaliszu skupia się szczególnie na tradycji i historii produkowania lokalnego przysmaku, to całej imprezie towarzyszy wspaniała zabawa. To dzięki temu co roku do miasta przyjeżdża ponad pięciotysięczny tłum zwolenników kiszonych ogórków, którzy w 15 minut zjadają ich cały zapas – mówi nam Tomasz Bukowski, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury.

Prawdziwie zachodniopomorski obiad

Razem z Marcinem byliśmy bardzo podekscytowani tymi wszystkimi opowieściami. Dzięki uprzejmości lokalnych władz mogliśmy doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze. Wysililiśmy nasze mięśnie i popłynęliśmy łódką na środek jeziora, skąd wydobyliśmy beczki i zabraliśmy je z powrotem na brzeg. Żeby jeszcze bardziej wczuć się w klimat otrzymaliśmy specjalne przebrania!

Być może w przyszłości Kaliszowi uda się spełnić swoje marzenie stania się europejską stolicą ogórka kiszonego?

Po tej niesamowitej przystawce i smaku czosnku i kopru, który ciągle wyraźnie wyczuwaliśmy w ustach, był to bardzo dobry moment na obiad. Zabrano nas do Agroturystyki ?U Ewy?, gdzie czekał na nas posiłek regeneracyjny. Po zaparkowaniu samochodu, naszym oczom ukazał się widok niczym z obrazka. Bajkowe jezioro otoczone wysokim lasem wręcz zapraszało z otwartymi ramionami do odwiedzin. Specjalne stawy hodowlane z pstrągami oddzielone były od jeziora betonowym podestem, po którym przechadzał się starszy pan karmiący ryby. Całość prezentowała się naprawdę romantycznie – niebieskie niebo odbijające się w wodach jeziora, pstrągi pływające przy powierzchni wody oraz wspaniała restauracja górująca nad tym wszystkim. Cóż innego mogliśmy zjeść na obiad niż pstrąga!

Czas wyruszać dalej

Dzisiaj poznaliśmy inną twarz Pomorza Zachodniego – pokazano nam bogactwo i piękno regionu jako ostoi przyrody. Wyspa pośrodku jeziora otoczona drzewami pozostanie w mojej pamięci na długi, długi czas.

Zobaczcie inne wpisy i filmy z cyklu AżPoMorze - wycieczka Matta i Marcina!