Ciąg dalszy nadmorskiej przygody

Kiedy dzisiejszego poranka, po malowniczej trasie z Mielna, przyjechaliśmy do Darłowa, na średniowiecznych uliczkach miasta powitała nas melodyjna nuta wygrywana przez akordeonistę. Na zwiedzanie okolicy mieliśmy przeznaczone całkiem sporo czasu, więc byliśmy zaintrygowani, co możemy odkryć. Nie marnując ani chwili ruszyliśmy. Kwitnące kwiaty dodawały barwy urokliwemu miastu.

Nadmorska miejscowość, kiedyś chroniona przez ogromny mur, została założona w 1270, a współcześnie jest domem dla około 15 000 mieszkańców. Darłowo zachowało swój średniowieczny charakter, z wąskimi uliczkami odchodzącymi od głównego rynku, gdzie regularnie odbywają się targi i wydarzenia kulturalne. Mnie szczególnie podobała się statuetka byłego burmistrza, która stoi w pobliżu rynku i przedstawia jego gentlemeński strój oraz pewny krok, gdy przechadza się głównym bulwarem miejskim.

Miasto króla-pirata

Zamek miejski, wybudowany w 1352 i pozostający najlepszym przykładem stylu gotyckiego wśród zamków na Pomorzu Zachodnim, zainspirował Króla Eryka I, który tu mieszkał w XV wieku, by wybudować podobny obiekt w Danii. Kronborg, jak został nazwany, stał się później scenerią dla szekspirowskiego Hamleta. Wydawało się to dobrym miejscem na początek zwiedzania.

Z wewnętrznego dziedzińca był idealny widok na cały zamek, który wznosił się ponad głowami w każdym kierunku. Razem z Marcinem rozpoczęliśmy wspinaczkę wąskimi schodami, by dotrzeć na szczyt wieży, która stała, górując nad rzeką Wieprzą, skąd rozpościerał się fantastyczny widok na miasto i okolicę. Niczym dzieci w sklepie z zabawkami, zbiegliśmy w dół, żeby poznać historię zamku w muzeum, znajdującym się wewnątrz budowli. W pokojach i korytarzach głównej części zamku znajduje się gotyckie umeblowanie. Widzieliśmy zmumifikowanego kota, znalezionego w jednej ze ścian zamku, a także, z jakiegoś powodu, dwugłowe cielę! Od głównej sali balowej do bogato zdobionej kaplicy pochłanialiśmy wszystko, co oferował nam zamek, zanim zeszliśmy pod ziemię, żeby zobaczyć obskurną celę więzienną.

Wyjątkowe kościoły

Opuściliśmy zamek i idąc głównym rynkiem obok pomnika oddającego hołd lokalnemu rybołówstwu, poszliśmy do Kościoła Mariackiego – największego kościoła w mieście. W jednym z sarkofagów spoczywa Król Eryk I, zaledwie kilka kroków od swojej przeszłej rezydencji. Kościół, poddany niedawno renowacji, jest naprawdę imponujący od wewnątrz ? wystarczy spojrzeć na ogromne organy.

Drugi kościół, który odwiedziliśmy był wybudowany w stylu skandynawskim, co sprawiało, że wyglądał wyjątkowo niecodziennie. Budowla pokryta była szarymi, drewnianymi dachówki, które formowały szpiczasty dach, przypominający wikiński hełm. Wewnątrz malowidła na suficie zostały pieczołowicie odnowione. Mam wrażenie, że poświęcono wiele pieniędzy oraz wysiłku, żeby ulepszyć wizerunek miasta.

Obiad w Gościńcu Zamkowym, gdzie mieliśmy też zakwaterowanie, był okazałą ucztą składającą się z trzech znakomitych dań tradycyjnej polskiej kuchni. Podobnie jak zamek, również w Gościńcu wystrój odpowiadał imponującej rezydencji sprzed kilku wieków. Pozłacane ramy z romantycznymi obrazami wewnątrz, postarzane drewniane meble zachęcające, by na nich usiąść i interesujące ozdoby ? to wszystko tworzyło wyjątkowy klimat.

Dorobek Leonarda Da Vinci

Solidnie najedzeni i palący się do wyjścia spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem i wyruszyliśmy do Leonardii ? swego rodzaju placu zabaw zbudowanego z ponad 100 drewnianych atrakcji, które zostały zaprojektowane bazując na erze Leonarda Da Vinci. Razem z Marcinem po raz kolejny odkryliśmy swoją dziecięcą naturę, bawiąc się pośród kilku ciekawych budowli. Właściciel, Darek, interesował się pracami Da Vinciego dlatego postanowił zadedykować swój park ku pamięci wynalazcy, mając na celu zainspirować młodych ludzi do bycia kreatywnymi poza światem wirtualnym. Rewelacyjnie spędziliśmy czas biegając podekscytowani od jednej do drugiej atrakcji tego parku rozrywki.

Na koniec pojechaliśmy do dzielnicy portowej w Darłówku Zachodnim, które znajduję się chwilę jazdy samochodem od centrum Darłowa. Od razu uderzyło mnie, jak podobne jest Darłówko Zachodnie do mojego rodzinnego miasta, Hastings, jeżeli chodzi o przemysł i nadmorską kulturę. Chociaż okolica była stosunkowo cicha, ponieważ jest już poza sezonem, nadal było tam sporo do zobaczenia.

Miasto portowe

Przeszliśmy się główną ulicą, spoglądając na knajpki fast-food oraz sklepy z pamiątkami ustawione wzdłuż bulwaru. Następnie przekroczyliśmy most zwodzony, przeszliśmy obok budynku przypominającego miejscówkę ze Star Treka, by dostać się do latarni morskiej, z której roztaczał się wspaniały widok na miasto. Czując się jak na wycieczce szkolnej albo gdzieś podobnie beztrosko, udaliśmy się na jedno z ramion portu, gdzie pięciu czy sześciu rybaków próbowało złowić coś do przekąszenia. Kilka łodzi rybackich wpłynęło w gardziel portu, gdy my poszliśmy z powrotem na drugi koniec miejscowości, gdzie dumnie stał statek przypominający Czarną Perłę, który używany był do morskich wypraw.

Relaksujący dzień spędzony w nadmorskim Darłowie sprawił, że poczułem się jak w domu. To był kolejny naprawdę świetny dzień na Pomorzu Zachodnim.

Zobaczcie inne wpisy i filmy z cyklu AżPoMorze - wycieczka Matta i Marcina!