Miasto, którego nie było

Opuszczając ponaglający pęd miasta udaliśmy się na militarną eskapadę do Bornego Sulinowa. Nie ma chyba nic lepszego niż spokojny niedzielny poranek, zwłaszcza jeżeli spędzasz go w 16-tonowy sowieckim czołgu, jeżdżąc po stromych zboczach i podmokłych bagnach.

Nie zdziw się, jeżeli nigdy wcześniej nie słyszałeś o tym miejscu. Nie tylko jest to małe miasteczko w samym centrum rolniczych terenów Polski, to jeszcze z racji tego, że w latach 1945-1992 znajdował się tam sowiecki poligon ćwiczeniowy, jego nazwa została usunięta z dużej ilości map i dokumentów. Wysokie, opustoszałe budynki stoją nieczynne na peryferiach miasta, bez szyb w oknach oraz dachem rozebranym do elementów konstrukcyjnych. W roku 1933 mieszkańców miasta eksmitowano, żeby przygotować miejsce pod pierwszy niemiecki obóz ćwiczeniowy na tych terenach. W roku 1938 sam Hitler otworzył w okolicy nazistowski obóz, który następnie przekształcono w 1939 na obóz dla jeńców wojennych. Komunistyczne bloki mieszkalne tworzą niepowtarzalne ulice. Pośród tych budowli unosi się dziwaczny klimat przypominający o strasznej historii miasta, jednakże było to fascynujące uczucie doświadczyć tego na żywo.

Na poligon marsz!

Zaraz po przyjechaniu do hotelu ? Gościniec Rossija ? zostaliśmy ?przebadani? przez właścicieli posiadłości przebranych za doktora i pielęgniarkę. Pokoje były udekorowane tak, by przypominać szpital z okresu II wojny światowej. Ogromny parawan dzieli pokój, na ścianach wiszą plakaty propagandowe, a na stole leży udawany sprzęt medyczny. Tylko przechodząc badanie, mogliśmy uzyskać klucz do naszych pokoi, w których kilkadziesiąt lat temu sypiali oficerowie wojskowi. Jako dziecko oglądałem każdy możliwy film wojenny, więc odegranie czasów wojennych było na mojej liście rzeczy do zrobienia w życiu.

Usłyszeliśmy nadjeżdżający czołg, zanim zdołaliśmy go zobaczyć. Ryczący silnik pracował na najwyższych obrotach, kiedy maszyna zawzięcie pokonywała pagórki usypane z ziemi. Coś, co przypominało ogromną piaskownicę porośniętą drzewami, w rzeczywistości okazało się torem przeszkód, przez który wiła się ta ciemnozielona bestia. Na obszernym polu graniczącym z poligonem stały nieużywane budynki wojskowe ? stary spichlerz oraz przemysłowa piekarnia. Staliśmy przez chwilę, podziwiając siłę i zwinność maszyny, która z łatwością pokonywała tereny Pomorza Zachodniego. Razem z Marcinem nie mogliśmy się doczekać, kiedy w końcu będziemy mogli osobiście tego doświadczyć.

Kiedy ostatecznie czołg zatrzymał się zaledwie kilka metrów od nas, jego silnik zasyczał, a my zaczęliśmy podchodzić, niczym do dzikiego zwierzęcia. Małymi kroczkami i z wyciągniętymi rękoma, by poczuć jego metaliczny pancerz, zbliżyliśmy się, obserwując majestat maszyny.

Emocjonująca przejażdżka na gąsienicach

Wdrapaliśmy się na górę i obeszliśmy go dookoła, żeby dostać się do środka przez wąską szczelinę. Rosyjskie podpisy na pokrętłach w komorze strzelca na tyle pojazdu przypominały o jego pochodzeniu, wytarte siedzenia wskazywały, gdzie siedzieli żołnierze, a pusta tylna ściana wskazywała, gdzie przechowywano pociski artyleryjskie. Dowiedzieliśmy się, że czołg może rozwinąć maksymalną prędkość 70 km/h, co wprawiło nas obu w podekscytowanie. Przejażdżka czołgiem to niezapomniane przeżycie. Brnęliśmy przez mokry piasek, zostawiając za sobą wyraźne ślady, wciąż prąc naprzód. Czasami pojazd zatrzymywał się na samym szczycie pagórka, chybocząc się w przód i w tył, po czym zjeżdżaliśmy w dół do kałuży wody. Zrobiliśmy kilka kółek wokół toru, zanim musieliśmy wyjść. Jazda czołgiem to zdecydowanie nieczęsta możliwość w życiu, więc tym bardziej serdecznie podziękowaliśmy naszemu kierowcy, Kamilowi.

Po obiedzie pojechaliśmy odwiedzić ośrodek paintballowy tuż za granicą Bornego Sulinowa. Po przyjechaniu na miejsce padał rzęsisty deszcz, co zdawało się sprawiać, że gra była jeszcze bardziej atmosferyczna. Pole walki usłane było licznymi zasłonami, tunelami i przeszkodami a umiejscowione pośród gęstego lasu. Obejrzeliśmy grupkę chłopaków, którzy pędzili między schronieniami, starając się przejąć flagę znajdującą się na samym środku, w międzyczasie srogo obrywając pociskami z farbą. Chwilę później zaczęliśmy wracać do hotelu.

Wojskowa przeszłość

Po drodze zdecydowaliśmy się zatrzymać, żeby dokładniej przyjrzeć się nietypowo wyglądającemu cmentarzowi rosyjskiemu. Składał się on z wielu małych, nieopisanych nagrobków, kilku dużych czerwonych oraz ogromnego, szpecącego posągu pistoletu. Cmentarz założono w 1945, tuż po upadku Nazistów, w celu upamiętnienia północnych oddziałów Armii Czerwonej. Byłem zafascynowany, jak bogata historia otacza tereny Bornego Sulinowa. Komunistyczne piętno jest wyraźnie widoczne poprzez właśnie takie pomniki, jak również charakterystyczną architekturę.

Będąc już w hotelu, nasz ekscentryczny przewodnik, Rajmund, z chęcią pokazał nam kolekcje map z lat 60. Na tych nielicznych mapach wyszczególniono Borne Sulinowo, co obala twierdzenia o jego utajnieniu. Mimo wszystko wojskowa przeszłość miasta oraz oferta atrakcji turystycznych sprawiły, że nasza wizyta tutaj była jak dotąd niezapomniana.

Z kolei jutro na pewno wyryje się w naszej pamięci, patrząc na nasze ekscytujące plany.

Zobaczcie inne wpisy i filmy z cyklu AżPoMorze - wycieczka Matta i Marcina!