Zatrzymali nas!
Słońce świeciło wysoko na niebie, ptaki śpiewały radośnie pośród drzew, a my jechaliśmy, żeby doświadczyć jeszcze więcej ekscytujących, wojskowych dobroci o poranku. Nagle, niczym grom z jasnego nieba, zostaliśmy z Marcinem zatrzymani przez uzbrojonego policjanta!
Wyrzucono granat dymny i droga zniknęła za białą zasłoną. Widząc sygnały policjanta z czerwoną gwiazdą i przy niskiej widoczności, Marcin nie miał innego wyboru jak zatrzymać się na poboczu drogi. Dwaj pozostali żołnierze zabezpieczali drogę przed nami. Z przodu stał zaparkowany zabytkowy land-rover pomalowany w kolorze wojskowej zieleni. Oficer, w towarzystwie innego mniejszego żołnierza niższego rangą, podeszli do naszego samochodu wskazując, żebyśmy opuścili okno. Całkowicie zaskoczony i z bijącym sercem powoli wykonałem rozkaz. Oficer wyglądał na rozgniewanego i z tego, co Marcin był w stanie wywnioskować, wrzeszczał do nas z silnym rosyjskim akcentem. Kazano nam następnie wysiąść z pojazdu i pokazać dokumenty, po czym zostaliśmy przeszukani.
Gwiazdy telewizji
Całe zdarzenie było oczywiście udawane. Aktorzy odegrali, jak wyglądać mogła sowiecka blokada drogowa po zakończeniu II wojny światowej. Otrzymaliśmy od nich kopie rosyjskich przepustek. Te dramatyczne wydarzenia poranka miały wskazywać, czego możemy się spodziewać naszego ostatniego dnia w Bornym Sulinowie.
Dołączyły do nas dwie ekipy telewizyjne i razem w konwoju samochodów wróciliśmy do hotelu, mając bardzo napięty grafik przed sobą. Dostaliśmy specjalne stroje maskujące i kieliszek wódki przed obiadem, podany w tradycyjny polski sposób, czyli z ogórkiem kiszonym.
Ubrani w odpowiadające stroje wojskowe otrzymaliśmy kompas i instrukcje jak dotrzeć na umówione spotkanie w niedalekiej okolicy, gdzie czekać miała na nas prawdziwie niesamowita maszyna. Wyruszyliśmy, kierując się strzałką kompasu, przez lasy i tereny podmiejskie Bornego Sulinowa. 100 m, 90 m, 80 m. Gdy cyfry na elektronicznym kompasie malały nasza ekscytacja i ciekawość rosły. 50 m, 40 m, 30 m. Przecięliśmy polanę, już prawie biegnąc, żeby jak najszybciej dostrzec, co nas czeka.
Na lądzie i na wodzie
Chwilę przed tym, jak kompas wskazał zero, ujrzeliśmy bestię ? ogromny wodno-lądowy czołg! Zdolna transportować 72 uzbrojonych żołnierzy albo 10-tonowy pojazd olbrzymia maszyna wyglądała na niezniszczalną i w stanie podbić każdy teren, łącznie ze wzburzonymi falami morza. W małej kabinie z przodu pojazdu mieścił się kierowca wraz z jednym pasażerem, natomiast na odkrytym pokładzie mógł zmieścić się cały pluton żołnierzy.
Z Marcinem wskoczyliśmy na pokład, w towarzystwie ekip telewizyjnych, innych członków ekipy Aż Po Morze oraz lokalnych przewodników z okolicy. Trzymając się mocno, gdy maszyna ożyła i ruszyliśmy przez polanę usianą drzewami oraz błotnistą ścieżkę, przemieszczając się w kierunku pobliskiego jeziora.
Wiedziałem, że za chwilę wypłyniemy na wodę, jednak mimo to uczucie pływania w pojeździe lądowym o tak znaczącym rozmiarze było zaskoczeniem. Gąsienice zmieniły się w wiosła i już po chwili wypłynęliśmy daleko od brzegu, kierując się na sam środek jeziora. Kamil wyłączył silniki i ponownie nastał spokój. Pokojowe nastawienie jeziora było podkreślone przez straszny bałagan, jaki wywołał czołg.
Militarne Borne
Przez chwilę dryfowaliśmy, zanim udaliśmy się na brzeg po drugiej stronie rozległego jeziora, na który amfibia wspięła się bez żadnego problemu. Czekała tam na nas wojskowa ciężarówka, którą pojechaliśmy do pobliskiego niemieckiego bunkra, zbudowanego w 1933 i będącego częścią całej formacji bunkrów na Pomorzu Zachodnim. Sieć wąskich, podziemnych tuneli o łącznej długości 400 metrów, łączyła różne części bunkra. Powoli przemieszczaliśmy się przez ciemność, którą rozświetlały nam wyłącznie latarki i błyski naszych aparatów fotograficznych. Wielką przyjemność sprawia mi poznawanie historii danej lokalizacji, więc Borne Sulinowo całkowicie przykuło moją uwagę.
Gdy skończyliśmy zwiedzać bunkier, wróciliśmy amfibią przez jezioro i gdy zaczęły gromadzić się ciemne chmury, pojechaliśmy na poligon, gdzie wczoraj jeździliśmy czołgiem.
Na odległym końcu toru znajduje się rozpadający się budynek, w którym przygotowano arenę do walki w paintball, zbudowaną z worków z piaskiem i kopców ziemi. Wciąż ubrani w stroje wojskowe i mając wejście smoka, dzięki sowieckiemu czołgowi, rozpoczęliśmy walkę. Uchylając się, robiąc wślizgi i skoki, biliśmy się pomimo siniaków, zadrapań i otarć. Z początkowych 6 zawodników, na koniec pozostałem sam na sam w pojedynku z instruktorem. Miałem silną motywację, dzięki czemu udało mi się uzyskać zwycięstwo dla drużyny zielonych. Gra była ciekawa, wyrażając się bardzo pobieżnie. Moje serce nadal waliło mocno w piersi, kiedy wracaliśmy do Gościńca Rossija na kolację i wieczorne zajęcia.
Prosto z wojskowej stołówki
Jedzenie podano nam w oryginalnych wojskowych menażkach, a była to grochówka i polskie kiełbaski upieczono nad ogniskiem. Danie było przepyszne, co szczerze doceniliśmy.
Chociaż zrobiło się już ciemno, my jeszcze nie skończyliśmy. Obok hotelu zakopane w piasku były trzy miny przeciwpiechotne. Na zmianę z Marcinem używaliśmy starego wykrywacza min, żeby zlokalizować ich położenie, wskazywane przez jego wysokie brzęczenie, oraz je wykopać. Podczas każdego kopania dało się usłyszeć głośny wybuch. Trzecie miejsce wskazane przez wykrywacz metalu doprowadziło nas do zakopanego w ziemi pojemnika przypominającego kapsułę czasu, w której znaleźliśmy butelkę wódki w kształcie pocisku.
Ostatecznie, na zakończenie tego fantastycznego dnia w Bornym Sulinowie, mogliśmy postrzelać z broni! Chociaż była to tylko śrutówka, to zabawa była przednia. Chyba jako dziecko spędziłem za dużo czasu, grając w gry na PlayStation, ponieważ miałem bardzo dobrą celność. W każdym z trzech celów pozostawiłem wydrążoną dziurę w samym środku.
Aż żal wyjeżdżać...
Na sam koniec zaprezentowano nam rosyjskie medale, co przypominało prawie rytualną inicjację. Spędziliśmy jeszcze chwilę, siedząc wokół ogniska, rozmawiając o tym, jak niesamowity dzień nam przygotowano. Jest mi smutno, że musimy opuścić Borne Sulinowo, ponieważ jest to fascynujące miejsce, dzięki obecności wielu nowych atrakcji wojskowych, ale przede wszystkim z powodu burzliwej historii, która ukształtowała to miasto.