Multimedialne Muzeum na Klifie w Trzęsaczu
Multimedialne Muzeum na Klifie w Trzęsaczu przedstawia, jak kościół św. Mikołaja wyglądał w całej swojej okazałości i co zrobiło z nim przez wieku morze.
Muzeum znajduje się tuż obok ruin. Za pomocą multimedialnych narzędzi może przenieść nas w dawne czasy za pomocą obrazu, światła, dźwięku i animacji.
Multimedialne Muzeum na Klifie w Trzęsaczu to najciekawsza atrakcja Pomorza Zachodniego według opinii turystów.
Zostało otwarte w 200 roku, ale w multimedialnej odsłonie, z której znane jest dziś, działa od 2014 roku.
Najlepsi specjaliści z Europy współpracowali przy tworzeniu nowoczesnej, multimedialnej ekspozycji. Zamiast klasycznych eksponatów za szklaną szybą, muzeum proponuje podróż w czasie za pomocą stymulacji zmysłów. I tak, dzięki dźwiękowi, światłu i obrazowi przenosimy się do świata, trochę baśniowego, a trochę realnego. Legendy przeplatają się z informacjami naukowymi. Za pomocą nowoczesnych rozwiązań oglądamy historię ruin kościoła św. Mikołaja i jak na przestrzeni wieków żywioł zabierał go kawałek po kawałku, a także dowiadujemy się więcej o 15. południku, nad którym leży Trzęsacz, poznajemy legendę Zielenicy oraz, oczywiście, o morzu.
Pomysłodawcą i założycielem Muzeum był Władysław Jagiełło, który kochał Trzęsacz. Jego celem było stworzenie miejsca, w którym historia tej nadmorskiej miejscowości, zostanie pokazana w sposób nowoczesny i przemawiający do odbiorców w każdym wieku. Marzenie to zostało zrealizowane. Multimedialne Muzeum na Klifie nosi jego imię.
Jedną z legend, którą usłyszymy w Muzeum, jest ta o Zielenicach. Dawniej, gdy tereny Trzęsacza i jego okolice zamieszkiwały ludy pogańskie, bóg morza był dla nich łaskawy. Z połowów wracali zawsze z pełnymi sieciami dorodnych ryb. W Bałtyku żyły nie tylko ryby, ale i piękne syreny, zwane Zielenicami. Mieszkańcy te stworzenia o niezwykłym głosie traktowali z szacunkiem i podziwem. Jak przez przypadek je złapali w sieć – od razu je uwalniali. Wraz z chrystianizacją Pomorza księża każdą zaplątaną w sieci syrenę nakazywali zatrzymać, aby ją ochrzcić i ukrócić jej pogaństwo. Jedną z nich spotkał okrutny los – zmarła, nie mogąc żyć na lądzie, tęskniąc za morzem, zamknięta w kościele. Mieszkańcy chcieli jej ciało wrzucić do morza, ale ksiądz postanowił pochować ją na przykościelnym cmentarzu. Władca mórz rozkazał Bałtykowi i jego falom tak długo bić o brzeg i zabierać go kawałek po kawałku, aż odzyska ciało Zielenicy. Drżąca od fal ziemia dała nazwę wiosce – Trzęsacz. Ciało Zielenicy zostało odzyskane, ale Bałtyk podmywa ruiny kościoła do dziś.
Strona Muzeum: klik.